- Sesje w realiach Earthdawna... http://www.earthdawn.pun.pl/index.php - Prolog http://www.earthdawn.pun.pl/viewforum.php?id=3 - W drodze do Throalu... http://www.earthdawn.pun.pl/viewtopic.php?id=10 |
GejmMaster - 2009-06-07 10:02:16 |
Kiedy bohaterowie wreszcie spakowali manatki, i ruszyli na klaczy Hangbalanga, Volatil ruszył za nimi na kruczoczarnym rumaku, z blizną na prawej przedniej nodze w kształcie półksiężyca( na nodze konia, a nie Volatila rzecz jasna ).Jechali parę godzin, w milczeniu, gdyż Volatil ze swą twarzą wiecznie zakrytą kapturem, nie stwarzał dobrej atmosfery. Kiedy wreszcie dotarli do rozstaju dróg, gdzie jedna prowadziła do Christenwood, a dalej do Throalu, natomiast druga do puszczy Serwos, Volatil zwrócił się do podróżników: |
Erotique - 2009-06-07 19:32:57 |
Od razu wiedziałam, co mam zrobić. Urodziłam się jako Wietrzniaczka, wychowywałam może i w miasteczku, ale przecież leśnym i byłam otoczona stworzonkami takimi jak ja - nade wszystko ceniącymi naturę i zwierzęta. Czym prędzej podleciałam do końskiego łba i zaczęłam mówić mu, nucić uspokajające słowa. Wiedziałam, że nie mam szans, aby wyplątać olbrzymiego Hangbalanga ze strzemion, zanim małym sztyletem przecięłabym je też minęło by zbyt wiele czasu. To było chyba najlepsze wyjście. Szeptałam koniowi do ucha, nastroszył je, i z mocno bijącym sercem oczekiwałam jego rekacji. |
GejmMaster - 2009-06-07 21:17:08 |
Klacz potrząsnęła głową, i ruszyła powoli do większej trawy. Twarz Hangbalanga powoli sunęła po ziemi uderzając o rożne kamienie. Powoli otępienie mija, zyskuje przytomność. Gdy klacz dotarła do trawy zaczęła ją powoli skubać, w ogóle nie przejmując się zwisającym u jej boku elfem. |
Dareons - 2009-06-08 12:16:10 |
Widząc nieznaczne ruchy Hangabalnga podleciałam do niego z zadziwiającą prędkością i zaczęłam klepać delikatnie po twarzy. Powoli przytomniał, ale wciąż chyba nie nadawał się do niczego poza tymczasowym odpoczynkiem. Udało mi się oswobodzić jego nogę, gdyż koń przechodząc na łąkę poruszył nią. Spadła co prawda z głuchym pacnięciem na murawę, ale Hangbalang chyba tego nie odczuł. Nie był jeszcze w stanie rozmawiać, podejrzewam, że śmigało mu wtedy przed oczkami pokaźne stadko gwiazdek. Rozglądam się dookoła. Trawa, jakieś drzewa. Widać, że druga droga skręca w puszczę - i tutaj można odnaleźć jej dzikie oznaki. Nie skora do grzebania w jukach towarzysza i sama posiadająca strawę nie nadająca się na porządny posiłek, postanowiłam polatać i poszukać czegoś do pożywienia, zwłaszcza, że Hangabalangowi po upadku na pewno przyda się zastrzyk energii i zdrowego jedzonka. Mam szczęście, że to Elf, nie będzie wybrzydzał, jeśli naznoszę mu leśnych darów mateczki Natury. |
GejmMaster - 2009-06-11 11:05:18 |
Hangbalangu, czujesz się lekko otępiały, masz parę stłuczeń na twarzy, na szczęście bez otwartych ran, nie leje Ci się krew. Przypomniałeś pożegnanie z Volatilem, ale nie wiesz co się stało, że leżysz na ziemi z poobijaną twarzą. Poza twarzą jedynie noga cię boli, czujesz że chyba jest skręcona. |